Z sali wyszła jej matka i Bill. Pogrążeni w smutku i żalu. Kobieta wyłącznie szlochała a mężczyzna ją pocieszał lecz bez skutecznie. Teraz moja kolej. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do pomieszczenia.
Leżała na łóżku. Taka bezbronna i zmęczona. Była blada. W tym, że żyje upewniały mnie urządzenia pod, które była podłączona.
Kiedy znalazłem się w pomieszczeniu, jej malinowe usta utworzyły mały uśmiech.
Chce mi się płakać. Niedługo stracę ją na raz na zawsze. To nierealne. Nie chce aby odchodziła. Tak bardzo ją kocham.
Usiadłem na białym, plastikowy krześle, które stało obok łóżka. Chwyciłem jej dłoń. Była blada i zimna. To jest straszne, co się z nią stało w ciągu ostatnich 3 dnii. Teraz dopiero zauważyłem jak ta choroba niszczy człowieka.
Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Chciałem tylko mieć ją w swoim objęciu.
- Nie da się już nic zrobić? - spytałem z nadzieją
- Niestety- jej głos się załamał
łzy, jedna po drugiej zaczęły spływać po jej policzku. Nie mogłem nie zareagować. Momentalnie zarwałem się z krzesła i ją przytuliłem.
Czas w okół nas przestał płynąć i liczy się tylko ta chwila. Ja, ona i nasza bliskość.
Czas nagle ponownie zaczął płynąć i wróciliśmy na ziemie. Jeden z aparatów zaczął wydawać przeraźliwe dźwięki. Po kilkunastu sekundach do sali wbiegli lekarze. Wszystko działo się tak szybko. Chciałem przy niej zostać lecz pielęgniarki wywaliły mnie z sali. Ciągle ktoś wchodził i wychodził z pomieszczenia. Pytałem każdego lekarza, który tam był, lecz milczeli. Zza drzwi usłyszałem krzyk jakieś lekarza, który mówił "tracimy ją".
Było słychać jeszcze większe zamieszanie. Po niespełna 5 minut cały chaos ustał i zapanowała cisza. Czyżby ją odratowali?
Chodziłem nerwowo po korytarzu w kółko. W końcu jakiś lekarz łaskawie wyszedł z sali i podszedł do rodziców Kate z jakąś teczką. Wręczył kobiecie teczkę i powiedział "robiliśmy co w naszej mocy" i odszedł.
To oznacza że... że Kate nie żyje? Cały świat mi się zawalił. Wywrócił do góry nogami.
Nie chciałem wierzyć w słowa lekarza, które ciągle krążyły w mojej głowie.
Uwierzyłem dopiero wtedy, gdy z sali pielęgniarki wywoziły łóżko z ciałem przykrytym białym prześcieradłem...
_________________________________________________________________________________
I oto mamy ostatni rozdział. Serdecznie wam dziękuję za 4863 wyświetlenia i 88 komentarzy.
Jak można się domyśleć drugiej części nie będzie.
Zapraszam na wattpada gdzie w ciągu kilku najbliższych dni rozpocznę nowe ff z Omarem.
Leżała na łóżku. Taka bezbronna i zmęczona. Była blada. W tym, że żyje upewniały mnie urządzenia pod, które była podłączona.
Kiedy znalazłem się w pomieszczeniu, jej malinowe usta utworzyły mały uśmiech.
Chce mi się płakać. Niedługo stracę ją na raz na zawsze. To nierealne. Nie chce aby odchodziła. Tak bardzo ją kocham.
Usiadłem na białym, plastikowy krześle, które stało obok łóżka. Chwyciłem jej dłoń. Była blada i zimna. To jest straszne, co się z nią stało w ciągu ostatnich 3 dnii. Teraz dopiero zauważyłem jak ta choroba niszczy człowieka.
Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Chciałem tylko mieć ją w swoim objęciu.
- Nie da się już nic zrobić? - spytałem z nadzieją
- Niestety- jej głos się załamał
łzy, jedna po drugiej zaczęły spływać po jej policzku. Nie mogłem nie zareagować. Momentalnie zarwałem się z krzesła i ją przytuliłem.
Czas w okół nas przestał płynąć i liczy się tylko ta chwila. Ja, ona i nasza bliskość.
Czas nagle ponownie zaczął płynąć i wróciliśmy na ziemie. Jeden z aparatów zaczął wydawać przeraźliwe dźwięki. Po kilkunastu sekundach do sali wbiegli lekarze. Wszystko działo się tak szybko. Chciałem przy niej zostać lecz pielęgniarki wywaliły mnie z sali. Ciągle ktoś wchodził i wychodził z pomieszczenia. Pytałem każdego lekarza, który tam był, lecz milczeli. Zza drzwi usłyszałem krzyk jakieś lekarza, który mówił "tracimy ją".
Było słychać jeszcze większe zamieszanie. Po niespełna 5 minut cały chaos ustał i zapanowała cisza. Czyżby ją odratowali?
Chodziłem nerwowo po korytarzu w kółko. W końcu jakiś lekarz łaskawie wyszedł z sali i podszedł do rodziców Kate z jakąś teczką. Wręczył kobiecie teczkę i powiedział "robiliśmy co w naszej mocy" i odszedł.
To oznacza że... że Kate nie żyje? Cały świat mi się zawalił. Wywrócił do góry nogami.
Nie chciałem wierzyć w słowa lekarza, które ciągle krążyły w mojej głowie.
Uwierzyłem dopiero wtedy, gdy z sali pielęgniarki wywoziły łóżko z ciałem przykrytym białym prześcieradłem...
_________________________________________________________________________________
I oto mamy ostatni rozdział. Serdecznie wam dziękuję za 4863 wyświetlenia i 88 komentarzy.
Jak można się domyśleć drugiej części nie będzie.
Zapraszam na wattpada gdzie w ciągu kilku najbliższych dni rozpocznę nowe ff z Omarem.
Świetny, ale... no... co się wydarzyło z Felixem? Oscarem? Omarem? ... no... nawet Lily (tej cioty ;-;) POTRZEBUJE INFORMACJI AAA
OdpowiedzUsuń